czwartek, 15 sierpnia 2013

34 ~ Luke.

Usłyszałem dzwonek do drzwi. Byłem nieco zdezorientowany, bo kto mógł mnie odwiedzać o tak wczesnej porze. Leah? Ona raczej wleciałaby do mojego pokoju. Wyszedłem z łóżka zaspany i poczłapałem do drzwi. To co tam zauważyłem zaparło dech w mych piersiach.
- Leah? - Spytałem nadal nie dowierzając. - Co ty tu...
Dopiero teraz zwróciłem uwagę na to, że jej policzki są mokre od łez, a obok niej stoi walizka. Przytuliłem ją do siebie, a ona wtuliła się tak mocno, że niemal nie mogłem wziąć powietrza w płuca. Staliśmy w progu mojego domu przytuleni przez dłuższą chwilę, gdy w końcu dziewczyna trochę się uspokoiła, i z czystym sumieniem mogłem się od niej lekko odsunąć. Nie chciałem tego robić, kocham ją i każdy moment, w którym się przytulamy lub całujemy sprawia, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Uh, poprawka, aniołem. Ale trudno by nam było się poruszać kiedy tak jesteśmy w siebie wtuleni. Zaprosiłem ją do środka, choć wydawało mi się to idiotyczne, przecież nie musiałem jej zapraszać. Weszliśmy do mojego pokoju, gdzie zostawiłem jej walizkę, a Leah usiadła na łóżku. Dołączyłem do niej. Chwilę milczeliśmy, nie chciałem nalegać lub jej pospieszać, wiedziałem, że zaraz mi wszystko opowie, a na razie układa sobie to w głowie.
- Wyprowadziłam się z domu. - Oświadczyła chwytając bransoletkę, którą jej podarowałem dzień wcześniej. Mimo złej wiadomości, uśmiechnąłem się na widok aniołka. Później zobaczyłem strużkę krwi, chwyciłem Leah za nadgarstek. Chciała cofnąć dłoń, ale trzymałem ją dość mocno, by nie mogła się wyrwać. Na jej twarzy malował się ból i strach. Pierwsze co pomyślałem, to to, że ojciec mógł jej coś zrobić. Po dłuższym oglądaniu rany doszedłem do wniosku, że własny ojciec chyba nie rzucałby w córkę szkłem.
- Leah, czy ty się chlastałaś?
- Nie! - Odpowiedziała niemal natychmiastowo. Krew kapała na moje spodnie, nad którymi trzymałem jej rękę.
- Szlag. - Syknąłem. Spojrzałem na jej twarz, która teraz była smutna.
- Przepraszam... - Chciałem już powiedzieć, że to nie jej wina, że mam poplamione spodnie, ale nie dała mi dojść do słowa. - Po prostu szklanka pękła mi w dłoni. - Powiedziała niewinnie, gdy zaprowadziłem ją do łazienki i zacząłem obmywać ranę i wyjmować kawałki szkła. Pozwoliłem by mi wszystko opowiedziała. - Eh, wczoraj zamknęłam się w pokoju i dopiero dzisiaj rano z niego wyszłam. Zapomniałam wziąć telefon z kuchni. A rano okazało się, że tata usunął twój kontakt oraz wszystkie sms, które wymienialiśmy. Szukałam też naszych wspólnych zdjęć. Nie było ich. Tak się zdenerwowałam, że szklanka... - Jej oczy wpatrywały się we mnie bardzo uważnie. Na samą myśl o tym jak ojciec musiał się wtedy do niej odnosić moje szczęki się zacisnęły. Łzy znów zaczęły płynąć po jej policzkach. Oczywiste było, że teraz będzie mieszkać u mnie. Nie wiedziałem co powiedzieć, jak ją pocieszyć. Wszystko to było moją winą i oboje o tym wiedzieliśmy, tylko Leah nigdy by się nie przyznała, że tak myśli. Zabandażowałem jej nadgarstek i znów przytuliłem do siebie, a ona rozpłakała się jak małe dziecko. - Zabronił mi wracać do domu. - Wybełkotała między salwami płaczu. Nic nie mówiłem, spokojnie czekałem aż przestanie płakać. A gdy już skończyła pomogłem jej się rozpakować. Wzięła chyba wszystkie swoje rzeczy, pomijając książki. Kurde, właśnie, co z książkami? Leah jakby czytając w moich myślach powiedziała :
- Będę musiała polecieć po książki i jeszcze parę rzeczy. Nie wzięłam swojej kurtki zimowej, a robi się coraz chłodniej. To co tu przyniosłam to naprawdę niewiele. Choć.... - Przerwała i na chwilę pogrążyła się w myślach.- Nie wiem, czy mogę tutaj zamieszkać. Nie chciałabym się narzucać.
- Leah, co ty gadasz! Oczywiście, że możesz. - Pocałowałem ją w czoło.
- A twoja macocha?
Przygryzłem wargę i zacząłem się zastanawiać. Nie było jej, nie wiadomo kiedy wróci.
- Później się będziemy tym martwić. - Uśmiechnąłem się lekko do dziewczyny i otworzyłem szafę, do której włożyłem jej ciuchy. Podeszła do mnie, i pocałowała mnie bardzo delikatnie, a potem szepnęła mi do ucha.
- Musimy się dowiedzieć dlaczego mój ojciec tak postąpił.
Spojrzałem na nią spokojnie. Racja, musieliśmy się dowiedzieć dlaczego tak zareagował na moje skrzydła. Powinien się cieszyć, że jestem Aniołem jak Leah. Więc co w tym wszystkim nie pasowało?  

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

33 ~ Leah.

- I zabraniam Ci się z nim zadawać, rozumiesz?! - Krzyknął mój ojciec po raz kolejny.
- Nie, nie rozumiem. Nie wiem co się z tobą dzieje! Tato, to... - Czułam jak mi się załamuje głos. Nie chciałam płakać, za nic. Nie mogłam pozwolić sobie na takie sceny przed ojcem. - Ja go kocham. - Powiedziałam beznamiętnie. Wiem, powinno to inaczej brzmieć, ale mojemu tacie nic do tego.
- Nie musisz rozumieć, jesteś gówniarą.
- Dziękuję, tatusiu. - Odparłam kładąc nacisk na zdrobnieniu. Czułam do niego gniew, byłam zdenerwowana jak nigdy. Władały mną złe emocje. Spojrzałam na niego z odrazą po raz ostatni, a zaraz potem wbiegłam po schodach, zamykając się w moim zimnym i pustym pokoju. Od samego początku poczułam niemal palącą moje wnętrze tęsknotę. Tęsknotę nie do opisania, ból serca. Dziwne, bo dopiero pół godziny temu zostałam odłączona od mojego ukochanego Luke'a. Na samo wyobrażenie jego twarzy łzy zbierały się pod powiekami, które mocno zaciskałam, by powstrzymać potok. Kurczowo trzymałam klucz od drzwi, bojąc się, że ojciec zaraz je wyważy. Tak, to było dziwne i kompletnie nie w jego stylu. Był tak wściekły, że po prostu trzęsłam się ze strachu. Nigdy taki nie był, nie znałam go od tej strony. W końcu łomotanie do drzwi przez ojca ustało, pozostałam sama.
Sama.
Myśli, które błądziły w mojej głowie zaczęły niszczyć mnie od środka. To co wtedy czułam, było straszne. W pewnym sensie umarłam, wszystko wydawało mi się bez sensu. W końcu otworzyłam oczy. Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach, a ja nawet nie próbowałam ich zatrzymać.
Płakałam długo. Zmęczona zasnęłam.

Obudziłam się o świcie. Usłyszałam dźwięki w kuchni. Odruchowo włożyłam ręce do kieszeni bluzy. W jednej z nich było małe pudełeczko, o którym dopiero teraz sobie przypomniałam. Wyjęłam je powoli i równie wolno je otworzyłam. Na gąbce leżała śliczna bransoletka z aniołkiem. Promyki słońca odbijały się od małego wisiorka. Uśmiechnęłam się rozpromieniona i założyłam bransoletkę na rękę. Wstałam i chwiejnym krokiem zeszłam schodami prosto do kuchni. Przy blacie kuchennym stała mama, a tata siedział przy stole czytając gazetę i popijając poranną kawę. Gdy weszłam do pomieszczenia poczułam rosnące napięcie między każdym z nas. Matka spojrzała na mnie, wiedziałam, że jest smutna, ale wczoraj mi nie pomogła, nie wspierała mnie i nie próbowała powstrzymać ojca.
Spojrzałam na stół. Leżał na nim mój telefon. Chwyciłam aparat w dłoń i tuż po momencie zauważyłam, że coś jest nie tak.
- Gdzie wszystkie sms, które wymieniałam z Lukiem?
- Nie będą ci potrzebne.
Podeszłam do blatu chwytając szklankę z kawą. Dalej przeglądałam swój telefon.
- Gdzie jest numer Luke'a? - Zapytałam zdenerwowana.
- Nie będzie Ci już potrzebny. - Odparł ojciec odkładając gazetę. Dłoń w której trzymałam kubek zacisnęła się na szkle niewiarygodnie mocno.
- Będzie mi bardzo potrzebny. Nie wiem czy wiesz, ale wczoraj stałam się osobą pełnoletnią i nie masz prawa... - Chciałam dokończyć, jednak nie dał mi dojść do słowa i spojrzał na mnie znad okularów.
- Owszem, mam prawo. Dopóki tu mieszkasz, masz mnie słuchać.
Kubek pękł. Kawa rozlała się na podłodze, jak również na mojej ręce. Wrzątek parzył moją skórę. Bolało, ale w tej chwili większy był ból psychiczny. Widziałam wystraszone miny rodziców, oraz brata, który właśnie wbiegł do kuchni i zaczął płakać. Kawałki szkła wbiły mi się w dłoń, a ja nawet nie spojrzałam na pokaleczoną rękę.
- W takim razie się wyprowadzam. - Odparłam spokojnie i wyszłam z kuchni. Młody pobiegł za mną krzycząc i płacząc jednocześnie. Prosił bym została, jednak ja nie mogłam nic powiedzieć, moje gardło było zbyt mocno zaciśnięte. Weszłam do pokoju i zaczęłam pakować rzeczy do dużej walizki.Wyjęłam największe kawałki szkła z dłoni i wrzuciłam je do śmietnika. Krew mocno sączyła się z rany, jednak nie opatrzyłam jej, byłam zbyt zajęta.
- Nie płacz - Powiedziałam w końcu do brata. Oplotłam jego twarz dłońmi zostawiając krwawe ślady na policzkach. - Kiedyś wrócę. Obiecuję Ci. Masz mój numer, dzwoń, jak będziesz smutny z domowego. Nigdy jak będą tutaj rodzice, dobrze?
- Dobrze. - Wybełkotał i się do mnie przytulił. Szybko się ubrałam i zeszłam po schodach.
- Jeżeli wyjdziesz to nie masz już po co wracać. - Powiedział ojciec poważnym tonem.
- Więc żegnam. - Odparłam patrząc mu w twarz. - Cześć młody, do widzenia Mamo - Pogłaskałam brata po głowię, a do matki się przytuliłam. Podniosłam walizkę zdrową ręką i przekroczyłam próg zamykając za sobą drzwi.