sobota, 10 stycznia 2015

41 ~ Leah.

- Gdzie jesteś? - Zapytałam odrywając się od lektury. Wysłuchałam tego co do mnie mówił, zastanawiając się, czy na pewno tam trafię, do klubu. Nie mieszkam przecież w tym mieście długo. Podał mi namiary, opisał jak wygląda budynek. Byłam już gotowa do wyjścia, gdy zapytałam co się właściwie stało.
- Bransoletka. - Wyszeptał, a w jego głosie słychać było zmęczenie i ból. Odparłam że zaraz tam będę, zakończyłam połączenie i pobiegłam.
Wpierw musiałam przejść przez park. Przy naszej ulubionej ławce zwolniłam. Naszej. Teraz stała oświetlana blaskiem księżyca i można byłoby pomyśleć, że zaprasza do siebie. Lekko się uśmiechnęłam i znów nadałam tempa. Powoli zbliżałam się do starówki, środka miasta. To tam było najwięcej klubów, pubów i tego typu miejsc. Przez chwilę pomyślałam, że przecież przy takiej ilości dyskotek na pewno nie znajdę tej odpowiedniej, gdzie jest Luke. Spojrzałam nieco wyżej i na wprost mnie stał chyba najbardziej oświetlony budynek w mieście. To musi być ten - pomyślałam i potruchtałam.
Przed nim stało dwóch ogromnych facetów, w garniakach z poważnymi minami, zasłaniali wejście, co najmniej jakby w tym klubie ludzie grali w pokera o samochody, domy... Jeden z nich spojrzał na mnie podejrzliwie, a potem wyciągnął rękę. Na mojej twarzy wymalował się wielki znak zapytania, czułam jak robię się czerwona z braku wiedzy o co może mu chodzić.
- Jakaś legitymacja, dowód. Muszę sprawdzić czy jesteś pełnoletnia.
- Ale... Ja nie wzięłam. Proszę mnie wpuścić..
Facet spojrzał na drugiego z nich, ten jednak odwrócił głowę w geście "ja nie poniosę za to odpowiedzialności". Ten pierwszy znów na mnie spojrzał i zapytał:
- A ile masz lat?
Wyrecytowałam datę, oraz pesel bez zająknięcia, by uwierzył że jestem dorosła. Uśmiechnął się lekko, jakby niepewnie i odsunął na bok, wpuszczając mnie do środka. Podziękowałam i skierowałam się wewnątrz.
Wszędzie było pełno ludzi, ciemno, jednak momentami rozbłyskiwało różnokolorowe światło. Nie miałam pojęcia gdzie znajdują się łazienki, więc po prostu szłam przed siebie. Tłum napierał, a ja czułam się strasznie niekomfortowo - oni się świetnie bawili, a moje serce dudniło w uszach głośniej od piosenki w tle. Byłam przerażona.
Jakaś dziewczyna siedziała niedaleko baru, popijając turkusowy napój i patrząc na mnie. Widać było, że nie bawiła się dobrze. Była tlenioną blondynką, z okropnie mocnym makijażem i grymasem na twarzy który chyba był już jej naturalną miną. Coś podpowiedziało mi, że powinnam do niej podejść... Zbliżyłam się, z poważną miną i zapytałam czy wie gdzie są łazienki. Pokazała jedynie ruchem głowy, opróżniła kieliszek, spojrzała na mój wisiorek, a zaraz potem na swój dekolt, na którym również podobny wisiał i szybko zniknęła. Szok. Chciałam jej poszukać, ale Luke był za słaby i musiałam iść mu pomóc.
Pchnęłam drzwi i weszłam do jasnego pomieszczenia.
- Luke? - Patrzyłam na dół kabin, by móc zobaczyć w której siedzi, jednak każda była pusta, albo miał podniesione nogi. Rozejrzałam się po podłodze, podniosłam bransoletkę i usłyszałam cichy jęk. Jedna z kabin była zablokowana. - Ej, mam ją... Otwórz.
- Wślizgnij ją spodem. - chrypnął, jakby krzyczał cały czas.
- Nie rób scen, otwórz, chcę Ci pomóc.
- Daj mi ją.
Wydawał się już nieco zły, ale sama nie chciałam ustąpić. Podparłam się pod boki, odsunęłam od kabiny i czekałam. Znów jęknął bym mu ją dała, pokręciłam głową tylko, ale on jakby to widział uderzył w drzwi. Kabina się odblokowała i na zewnątrz wyleciały pióra a część skrzydeł wystawała. Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi do łazienki. Wpadłam do kabiny, zamknęłam upychając skrzydła i zablokowałam. Luke patrzył wkurzony, obolały, przerażony na mnie, a ja... Sama nie wiem co w tym momencie czułam.
Założyłam mu bransoletkę, a on oparł głowę na mym ramieniu. Czułam że materiał nasiąka, wiedziałam jak bardzo to na początku boli. Kiedy już się uspokoił, a głosy w łazience ustały, chwyciłam go lekko za brodę i podniosłam, by na mnie spojrzał. Nadal siedział na muszli, więc byłam nieco wyższa.
- Wiem już co musimy zrobić.
Spojrzał na mnie pytająco, wiedziałam, że w końcu będzie trzeba poruszyć ten temat, ale nie tu, nie teraz.
- Musimy wrócić do domu-. Odparł wstając, lekko ocierając o mnie, jakby tracił równowagę. Otworzył drzwi, wyszliśmy i nagle do łazienki weszły dwie głupiutkie dziewczynki, chyba lekko pijane, podśmiechujące się ciągle. Widziałam jak twarz Luke się na chwilkę spina, a gdy one na nas spojrzały jego mina wyrażała coś na wzór "jestem spełnionym facetem", wiadomo po co. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha, na myśl jaki z niego błazen.
- Widziałaś Yaro?
- Jest tu? - Rozejrzałam się, zdezorientowana. Siedział przy barze, zagadując dziewczynę od drinka, a ona strzeliła mu w twarz i ostentacyjnie zarzuciła włosami idąc w naszym kierunku. Mimowolnie się uśmiechnęłam bo Yaro wyrządził wiele złego.
Chyba mimo wszystko trochę za nim tęskniłam. Luke chwycił się za głowę i zaśmiał na widok Davida, który leżał teraz na blacie i wyglądał jak siedem nieszczęść.
- Palant - Odparła dziewczyna, spojrzała na mój wisiorek, a potem prosto w oczy. Znowu miałam dziwne przeczucie, że powinniśmy ją poznać.
- Nie da się ukryć - Odpowiedziałam z uśmiechem.
- Ej, to jednak mój kumpel. - Luke zaśmiał się i chwycił moją dłoń. Coś w twarzy blondynki jakby się zmieniło, znów przemieniała się w tę chamską tlenioną babę.
- Jeśli kiedykolwiek byś czegoś potrzebowała, jestem tu. - Powiedziała mi do ucha i znów zniknęła w tłumie. 
Spojrzałam jeszcze za nią, ale tłum zatarł ścieżkę, którą szła. Wychodząc uśmiechnęłam się do faceta w garniturze. Pewnie kiedyś będę mu winna przysługę.
Znów przechodziłam przez park, teraz już nie sama. Spojrzałam tęskno na ławkę, Luke chyba to zauważył, bo pociągnął mnie za sobą w jej kierunku. Usiadł i poklepał na kolana, więc ja również.
- Powiedz mi, co będziemy musieli zrobić?
- Nie dziś, proszę... - Zrobiło mi się na chwilę smutno.
Delikatnie go pocałowałam, a on ujął moją dłoń i uśmiechnął się tak ciepło, jakby w tym było zawarte podziękowanie za uratowanie i przeprosiny za wcześniejsze zachowanie.
I obietnica.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz