Widząc sms'a od Leah poczułem ciarki na plecach. Nie wiem czemu, przecież nic do niej nie czułem... Prawdopodobnie. Zacząłem czytać wiadomość, a we mnie jakby coś pękło. ,, Nie rozumiem Twojego zachowania.. Sama nie wiem co chcę uzyskać pisząc
do Ciebie, ale po prostu czuję potrzebę rozmowy z Tobą.. Leah. ". Jak mogłem odpowiedzieć na taką wiadomość?
,, Leah, to przez Davida. Postąpił bym jak ostatni dupek, zarywając do dziewczyny, która mu się podoba. W dodatku, prawie Cię pocałowałem, a znamy się tak krótko... Nie chciałem zrobić czegoś głupiego, czego później bym żałował. "
Napisałem wiadomość, i już miałem kliknąć " wyślij ", jednak coś mi nie pozwalało. A jeżeli teraz wścieknie się na Yar'ego, i powie mu wprost, żeby się odwalił? Od razu się zorientuje, że to moja wina. Zresztą... Dlaczego mi tak cholernie zaczęło na niej zależeć? Wykasowałem wszystko to, co napisałem. Musiałem jej to dać do zrozumienia, że to nie przez nią... Że gdybym mógł, to bym teraz był obok niej. Starczyło mi sił tylko na napisanie: ,, Nic się nie dzieje bez przyczyny. Ale przepraszam, to naprawdę nie Twoja wina. Luke. ". Nie wiem, po co się podpisałem Swoim imieniem. Dobrze wiedziała, że to ode mnie wiadomość. Później zastanowiłem się jeszcze, skąd miała mój numer, ale to nie było na tyle istotne, by zastanawiać się nad tym dłużej. Tej nocy znów nie mogłem zasnąć. Czekałem na sms'a, na jakąkolwiek wiadomość od Leah, jednak się nie doczekałem. Wkrótce zasnąłem.
Następnego dnia zaspałem. Obudziłem się o w pół do ósmej, szybko zrywając się na równe nogi. Nie oszczędzając śpiącej macochy, tłukłem się po domu niemiłosiernie, starając się w miarę przyzwoicie dobiec do szkoły. Przed samym wyjściem zadzwonił do mnie Yaro, stwierdzając, że zajęcia się już zaczęły, więc są już w klasie. Przyspieszyłem tępa. Co prawda, do szkoły miałem niespełna 10 minut, mimo to uznałem, że pójdę dopiero na kolejną lekcję. Był to drugi tydzień szkoły i nie wypadało już chodzić na dziewiątą, ale po prostu zabrakło mi sił i chęci, by spóźnionym wpaść na j. Angielski. Pomyślałem o Leah, która dzisiaj znów będzie mijać mnie na korytarzu. Odezwać się? Czy przejść obok? Yaro z pewnością zauważyłby, jeżeli coś byłoby nie tak. Z drugiej strony miałem gdzieś, czy go to wkurzy, czy nie. Może odsuwałem się od niej tylko dla świętego spokoju, by nie robić sobie problemów. Ale co mogło być złego w tym, że chciałem się z nią przyjaźnić? Musiałem wziąć się w garść. Siedząc na ławce w parku przykułem uwagę paru osób, które najwidoczniej wzięły mnie za wagarowicza, bo spoglądali najpierw na mnie, później na moją torbę z książkami. No cóż, mieli rację. Idąc w stronę szkoły zacząłem się zastanawiać, co jej powiedzieć. Wyznać prawdę, że speniałem, bo mój kumpel się w niej buja? A może skłamać, że to chwilowe... Załamanie nerwowe? Wszedłem do szkoły, a za chwilę w jej wnętrzu rozbrzmiał dzwonek na przerwę. W mgnieniu oka otaczały mnie setki osób, a ja szukałem tej jednej, która gdzieś teraz błąkała się po korytarzu. Zauważyłem ją dopiero po następnej lekcji, przechodziła obok sekretariatu. Był to główny korytarz szkolny, przepełniony od uczniów i nauczycieli. Mimo tego przepchałem się przez parę osób, łapiąc ją za rękę. Odwróciła się zaskoczona w moją stronę, a ja niemalże błagalnym spojrzeniem wyjąkałem z siebie ,, Przepraszam " . Przytuliłem ją do siebie, a ona wtuliła się w moje ramiona.
- Moje zachowanie było dziecinne, zachowałem się jak gówniarz. - Nie mogłem patrzeć jej w oczy. - Musiałem... Pozbierać myśli. - Teraz palcami dotykałem jej bladej skóry na dłoni. - To już się nie powtórzy.
Blondynka nie przestawała wpatrywać się w moje oczy, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Tak, zachowałeś się jak szczeniak, który boi się dorosnąć. - Zaśmiała się szczerze, a później rozległ się dzwonek, wołający na zajęcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz