poniedziałek, 29 kwietnia 2013

22 ~ Leah.

To wszystko działo się tak szybko, że do tej chwili nie jestem do końca pewna jak to się stało. Po prostu znikąd pojawił się Luke i zaczął bić Yara. Nie zamierzałam go powstrzymywać, na początku. Yaro na to wszystko zasłużył. Ale Luke nie przestawał. To wyglądało tak, jakby zamierzał bić Davida w nieskończoność.
Pobiegłam po nauczycielkę, która siłą ich od siebie odciągnęła. Obaj wylądowali u dyrektora.
Stałam przed drzwiami i czekałam aż Luke wyjdzie. Czas mijał, dłużył się niemiłosiernie. Bałam się, że Luke zostanie wyrzucony ze szkoły. Po jakiejś godzinie przyszła policjantka. Spojrzała na mnie porozumiewawczo.
- To ty jesteś tą dziewczyną? - Spytała. Jej głos był niski, jak na kobietę.
- Z pewnością. - Ciężko westchnęłam i spojrzałam na podłogę. Naraz usłyszałam pukanie, choć wydawało mi się bardzo odległe. Kobieta otworzyła drzwi i weszła do gabinetu dyrektora. Wtedy podeszła do mnie szkolna psycholog, zaprosiła mnie do sali, gdzie mogłabym jej opowiedzieć co się działo. Dokładnie i po kolei. Z tego co jej powiedziałam, wywnioskowała, że doszło do molestowania. Nie sądziłam, że tak jasno i wyraźnie da mi to do zrozumienia. Była zdziwiona, że po takiej traumie jeszcze się trzymam. Ale ja jakoś nie odczuwałam traumy. W końcu dostał za swoje, a poza tym do niczego "szczególnego" nie doszło. Psycholog zadzwoniła do moich rodziców, jednak ani mama, ani tata nie odebrali. Typowe. Praca, dom. Dom, praca. Wiedziałam, że czeka mnie dzisiaj ciekawa pogawędka. Byłam pewna w stu procentach, że będą dociekliwi. No bo niby po co dzwoniłaby do nich szkolna psycholog. W dodatku po parę razy. Gdy już sobie odpuściła zapewniłam, ją że od razu po zeznaniach pójdę do domu.
Wyszłam na korytarz, gdy zabrzmiał dzwonek. Przeszłam kawałek i znalazłam się pod gabinetem dyrektora. Cóż, tutaj rzadko jaki uczeń przebywał. Nie było przyjemnością spędzać czas z dyrektorem. 
Po dzwonku poczekałam chwilę. Wpierw wyszedł Yaro, ale ledwo stał na nogach, więc nie sądzę by nadal chciał się ze mną całować. Potem Luke. Przytuliłam go do siebie, jednak nie za bardzo miałam czas na czułości, gdyż drzwi ponownie się otworzyły i dyrektor zaprosił mnie do środka.
Musiałam wszystko powtarzać po raz kolejny. On, jakby tylko potakiwał i spoglądał na policjantkę, która robiła szczegółowe notatki. Potem dyrektor na moment wyszedł i zostawił mnie z nią sam na sam.
- Czyli... Luke Craven Cię bronił, tak?
- Tak.
- A David White dopuścił się molestowania, tak? - Prosto, bezpośrednio. I wszystko po imieniu. Jak ja nie lubiłam takiego zachowania. Westchnęłam głośno.
- Jeżeli tak właśnie wygląda molestowanie, to tak.
- Dobrze. Choć i tak uważam, że sprawa nie jest do końca jasna. Jak na obronę, Craven był zbyt brutalny. Podał mi numer kontaktowy do swojej matki...
- Macochy. - Poprawiłam. Kobieta zmierzyła mnie badawczym wzrokiem.
- Macochy. - Powtórzyła i wstała. Wyszłam z pokoju dyrektora. Przed drzwiami stał Luke. 

 A później wyszliśmy ze szkoły. Jedne wagary na pewno nikomu nie zrobiłyby krzywdy. Mimo, że Luke nie oberwał to nogi się pod nim uginały ze zmęczenia i zdenerwowania.
W parku usiedliśmy na ulubionej ławce Luka. Chłopak położył głowę na moich kolanach i zamknął oczy. Słońce oświetlało jego twarz... Przyglądałam się chwilę, a wtedy on otworzył oczy i spojrzał na mnie. Promienie słońca przenikały przez tęczówki, dzięki czemu oczy wyglądały jakby miały kolor miodowy. Uśmiechnęłam się lekko i schyliłam głowę by go pocałować.
- Dziękuję. - Szepnęłam mu do ucha i się cofnęłam. Chłopak patrzył teraz na mnie z zaciekawieniem.
- To był po prostu rewanż za sińca i obtłuczoną dłoń. - Odparł równie cicho.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz