piątek, 26 kwietnia 2013

14 ~Leah.

Byłam szczęśliwa gdy do mnie podszedł i przeprosił. Usiedliśmy razem na ławce, po lewej stronie korytarza. Chwycił moją dłoń po raz kolejny i zaczął przekładać moje palce między swoimi. Potem złączył nasze dłonie. Udawałam, że nie robi to na mnie żadnego wrażenia, jednak w środku cała buzowałam. Rozmawialiśmy dłuższy czas gdy spostrzegłam się, że naprzeciwko mnie siedzi Yaro i ze zniecierpliwioną miną się we mnie wpatruje. Uśmiechnęłam się lekko, bardziej z przymusu niż z ochoty. Luke spojrzał w tym samym kierunku co ja i od razu spoważniał. Chciał już wstać, gdy ja go lekko chwyciłam za rękę. Patrzył na mnie... Nieco zmieszany, może nawet trochę wystraszony. Mocniej przytrzymałam jego rękę, starałam się wyglądać najspokojniej, by nie stchórzył. Wiedziałam, że między nim a Yaro szykują się jakieś zgrzyty, a najpewniej to ja byłam ich powodem... Kątem oka widziałam, że chłopak podchodzi. Spojrzałam na niego ze stoickim spokojem.
- Mówiłem ci coś... - Spojrzał na Luka nienawistnie.
- Yaro, to moja przyjaciółka...
- No, pewnie. I jeszcze czego? Wiesz, tak się składa, że siedziałem tutaj cały czas...
- No i co? Przeszkadza ci, że rozmawiamy? - Wtrąciłam się, jednak chłopcy byli zbyt zajęci swoją rozmową. Luke chwycił mocniej moją rękę, a ja niemal pisnęłam. Szybciej oddychał i robił się coraz bledszy.
- ... I nie na każdą dupę tak patrzysz. - Yaro dokończył swoją wypowiedź i dopiero wtedy spojrzał w moim kierunku.
- Słuchaj Yaro. Jesteś zazdrosny, choć tak naprawdę nic nie zrobiłem. Czepiasz się.
- Dowalasz się do niej... -Yaro mówił coraz bardziej zdenerwowany.
- Jeszcze nie jest twoja. - Luke próbował się bronić, choć za bardzo mu to nie wychodziło. Spojrzałam na zegarek. Minuta do dzwonka, zaraz kolejna lekcja...
- I nigdy nie będzie. - Odparłam spokojnie, jakbym miała na myśli osobę trzecią. Zadzwonił dzwonek, wzięłam torbę i wstałam. I Luke, i Yaro patrzyli na mnie zdziwieni. Davida zignorowałam, a gdy ten odszedł zapytałam Luka ile jeszcze ma lekcji. O dziwo kończyliśmy razem, po tej lekcji.
- Poczekam na ciebie. - Odparł cicho i poszedł ze spuszczoną głową za Yarem do sali.
Historia mijała bardzo powoli. Może dlatego, że cały czas spoglądałam na zegarek. Gdy już nauczycielka wyżyła się na nas i zadała rozprawkę na temat jakiejś bitwy, zadzwonił dzwonek. W sali pożegnałam się z Sandy. Wyszłam przed szkołę i spojrzałam przed siebie. Luke stał sam, palił papierosa. Właśnie mijał go Yaro i inni koledzy. Ten jego, podobno najlepszy nawet na niego nie spojrzał. Było mi trochę smutno, to  moja wina. 
- I jak? - Zapytałam cicho. Podeszłam do niego i dopiero wtedy podniósł wzrok.
- Jest okej. - Uciął. Westchnął, głośno przełknął ślinę i spojrzał w moje oczy. - Nie jest tak źle. - Poprawił się.
- Nie odzywa się do ciebie, prawda? - Zapytałam z nutą zawodu w głosie. Usiadłam na murku obok.
- Powiedział, że i tak znajdzie sobie inną. Nie jest tak bardzo zły. Chyba... Przejdzie mu, za kilka dni. - Wyszeptał. Patrzył na mnie wyczekująco. I co? Niby miało mnie to zaboleć. Uśmiechnęłam się wesoło.
- Ała, serio.. To zabolało. "Znajdzie sobie inną". Uh, me serce krwawi... - Mówiłam wszystko z taką ironią, że Luke od razu się uśmiechnął. Zgasił papierosa i przepuścił mnie w bramie.
Wracaliśmy ze szkoły, mijając wszystkie domki jednorodzinne. Mniejsze, czy większe. Jeden z nich należał do macochy Luka, ładny dom, zadbany, przynajmniej z zewnątrz. Luke jednak szybko przeszedł koło swojego domu, nawet nań nie spojrzał. Gdy już dotarliśmy pod mój dom, było grubo po szesnastej. Lekcje, przerwy... W dodatku wracaliśmy bardzo powoli. Normalnie przeszłabym ten dystans może w piętnaście, dwadzieścia minut, teraz minęła godzina. Nie było jeszcze ciemno, ale mój dom był otoczony drzewami i z pewnością było tam ciemniej niż sto metrów dalej.
- No, to ten... - Wydusiłam zakłopotana.
- No, to do jutra. - Luke pocałował mnie w policzek i szybko się oddalił.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz