Lekcja minęła szybko i raczej spokojnie. Bez zbędnych wyzwisk typu "patrz, nowa". Usiadłam z niższą ode mnie zielonooką brunetką. Na początku lekcji dużo osób się odwracało, jednak Sandy radziła by po prostu to ignorować. Gdy zadzwonił dzwonek, wyszłam z sali z nową koleżanką i zmierzałam w kierunku szafki, by wziąć inne książki. Jednak wchodząc po schodach po raz kolejny zobaczyłam Luka rozmawiającego z nauczycielką. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, spanikowałam. Nie wiedziałam czemu się tak peszyłam. Chłopak mnie minął i wyszedł na podwórko ze swoimi kolegami. Do ostatniej lekcji zastanawiałam się dlaczego tak się na mnie patrzy... Zadzwonił ostatni dzwonek i w końcu mogłam opuścić teren szkoły. Wracałam okrężną drogą, poznając okolicę. W oddali ujrzałam Luka i Yaro, przez chwilę im się przyglądałam, jednak potem znów wróciłam do rzeczywistości. Weszłam do domu, zjadłam obiad. Położyłam się na chwilę w łóżku. Zamykając oczy wyobrażałam sobie twarz Luka, co od razu wywoływało uśmiech na mojej twarzy. Później zaczęłam się nudzić. Rodziców jeszcze nie było, tak więc postanowiłam, że przejdę się. Włożyłam telefon do kieszeni i wyszłam z domu. Nadal było ciepło, choć nie tak bardzo jak dwie godziny wcześniej.
Poszłam do miasta, do centrum handlowego, gdzie kupiłam nowe spodnie. Weszłam do parku i przeszłam alejkami. Już miałam wejść w następną alejkę gdy na jej końcu zauważyłam Luka. Bardzo chciałam do niego podejść, jednak coś mi nie pozwalało. Nogi jakby wrosły mi w ziemię. Gdy już się zdecydowałam, że do niego podejdę, zza drzewa wyłonił się Yaro. Jego nie za bardzo miałam ochoty witać. Cofnęłam się i skierowałam się do domu. Nie zauważyli mnie.
Doszłam do domu. Był dość duży, jak na czteroosobową rodzinę. Podobał mi się, jednak to nie było to samo co mój stary dom. Mój nowy pokój, w przeciwieństwie do poprzedniego był duży, przestronny. I mogę stwierdzić, że tamten był lepszy. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Na wieszaku wisiał już płaszcz mamy, kurtka taty i sweter Chrisa. Rozejrzałam się po pomieszczeniach i już miałam iść na górę, do swojego pokoju gdy ktoś mnie chwycił za dłoń i pociągnął do tyłu. Spojrzałam za siebie i ujrzałam brata. Przykucnęłam i przytuliłam go do siebie, a potem wzięłam go na ręce. Chris miał cztery lata, w dodatku był chudszy od dzieci w jego wieku.
- I jak było w szkole? - Zapytał, a jego błękitne oczy zabłysły. Miał niemal białe włosy, cerę jasną jak papirus, a oczy równie niebieskie jak moje. Uśmiechnęłam się, na widok rozpromienionej twarzy brata.
- Całkiem nieźle. - Odparłam wesoło, a potem wraz z nim weszłam do kuchni gdzie mama coś kroiła. Ona nie wyglądała jak my wszyscy, miała brązowe włosy oraz oczy, cerę jasną. Tata był podobny do nas, jednak pod wpływem słońca jego skóra bardziej zbrązowiała. Pogadałam chwilę z rodziną, a potem udałam się do swojego pokoju.
Było to nieźle, ale nie tak samo jak tam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz