Widząc nieśmiałość i zawstydzenie w oczach nowej dziewczyny, oddaliłem się bez dalszych komentarzy niekulturalnego zachowania swojego kumpla. Ruszyłem w kierunku sali na końcu korytarza, obok mnie szedł zadowolony z siebie Yaro a tuż obok niego Jessica, jak zwykle starająca się być jak najbliżej mnie. Kątem oka widziałem, że się na mnie patrzy. Nie ruszało mnie to. Idąc tak widziałem wiele nowych twarzy, jak i tych, których już kojarzyłem.
- No siemanko. - Przywitał mnie Jeremy, dobry znajomy z klasy. - Kolejny rok przed nami, co? - Uśmiechnął się, spoglądając na Jessic'ę. Jego zdaniem byłaby z nas dobrana para, a chyba wszyscy zauważyli, że ta dziewczyna już od dawna się do mnie klei. W tym roku zapowiadało się tak samo.
- No, to będzie ciężki rok. - Odpowiedziałem prychając, oglądając się za Yar'em.
- Ale ostatni. - David podszedł do mnie, poklepał mnie po ramieniu i oddalił się w stronę dziewczyn z drugich klas. Zapewne znów poszedł podrywać pierwszą lepszą. Cały Yaro. Znów przez moją głowę przemknął obraz długowłosej blondynki, skromnej i cichej. I narażonej na chamskie podrywy Davida... Odwróciłem lekko głowę sprawdzając, czy nadal tam jest, i miałem rację - była. Stała chyba nieco zagubiona, prawdopodobnie zastanawiała się gdzie znajduje się sala w której ma zajęcia. Mimo, że bez problemu mogłem jej pomóc, nie zrobiłem tego. Odwróciłem spojrzenie nie zawracając sobie głowy głupotami, i szybszym krokiem dotarłem pod salę. Zaraz po tym rozległ się dzwonek, a po chwili korytarz powoli pustoszał.
- Cholera, nie ma to jak zacząć rok szkolny od Historii... - Jęknęła Jessica, sięgając po swój plecak. Jej ciemne włosy zawirowały, a oczy błyszczały, jakby miała się rozpłakać. Odwróciłem spojrzenie, wchodząc do klasy.
Lekcja była typowo organizacyjna, nauczycielka tłumaczyła nam, że w tym roku będzie niestety trudniej niż w poprzednich dwóch, gdyż musimy wziąć się w garść. W końcu będziemy pisać maturę, o której myśleć po prostu nie chciałem. Tłumaczyła wszystko, co będziemy przerabiać, jednak ja już po pierwszych dziesięciu minutach wyłączyłem się, odbiegając myślami do domu. Miałem ochotę zapalić, teraz zastanawiałem się, czemu nie zrobiłem tego przed zajęciami. Siedziałem wygodnie w jednej z ostatnich ławek, wpatrując się w plac za oknem. Podwórko szkolne, trzech chłopaków śmiejących się z czegoś, dziewczyna, elegancko ubrana, pędem wbiegając do szkoły. Obok mnie siedział Yaro, śmiejąc się po cichu z Jeremy'm. Nauczycielka nadal mówiła swoje, a ja poczułem czyiś dotyk na karku. Odwróciłem delikatnie głowę i spostrzegłem, że to Jessica. Westchnąłem, pytając spojrzeniem czego chce.
- Masz jakieś plany na dziś? - Szepnęła uśmiechnięta, prezentując swoje idealnie równe zęby. Zrobiło mi się trochę głupio, szukając sensownej wymówki. Nie miałem ochoty nigdzie wychodzić, ale nie chciałem też jej w żaden sposób urazić.
- Dzisiaj? - Zapytałem cicho, udając zaskoczonego, dodając sobie cenne sekundy na odpowiedź. - Jestem umówiony z chłopakami, może w sobotę?
- O, super. Zgadamy się jeszcze. - Zadowolona oparła się znów o oparcie swojego krzesła, bazgrząc coś w swoim notesie. Westchnąłem kolejny raz, wyciągając powoli telefon z kieszeni. Kliknąłem na klawisz, a wyświetlacz się rozjaśnił. 8:40 .
- Pięć minut. - Szepnąłem, a w mgnieniu oka znów zadzwonił dzwonek. Chwyciłem torbę i bez oglądnięcia się za kimkolwiek wyszedłem z sali, niemalże zbiegając po schodach. Nie patrząc przed siebie zacząłem przeczesywać torbę w poszukiwaniu paczki papierosów, po chwili ją znajdując. Wyciągnąłem ją z torby, gdy nagle znów na kogoś wpadłem, a papierosy wypadły mi z ręki.
- Cholera. - Syknąłem, podnosząc wzrok. Przede mną stała Chemica, pani Wilson. Wysoka, ciemnowłosa demonica, z piekła rodem. Nienawidziłem jej. Uczyła nas Chemii i Fizyki, i chyba nie było osoby w tej szkole, która by za nią przepadała.
- Dokąd tak spieszno już w pierwszym dniu szkoły, panie Craven? - Wilson spojrzała na mnie, a po chwili na paczkę papierosów leżącą na schodach. Dookoła zaczynało się robić tłoczno. - Oh... - Jęknęła, schylając się po papierosy. Wpatrywała się we mnie, jakby oczekiwała na przeprosiny, jednak dopiero po chwili do niej dotarło, że się nie doczeka. Podała mi paczkę, z kamienną twarzą. Przeciwniczka palenia, no tak. Wróg tytoniu numer jeden na świecie. Schowałem je do kieszeni bluzy, wymijając nauczycielkę, idąc znów przed siebie. Podnosząc wzrok, znów ujrzałem błękitnooką, a ona chyba spostrzegła mnie, bo widząc moją osobę szybko odwróciła spojrzenie. Nie czekałem na dalszy rozwój sytuacji, tylko zbiegłem po schodach w dół, idąc zapalić na podwórko. Dzień zleciał wolno, może dlatego, że znów musiałem się przyzwyczaić do wczesnego wstawania. Zadzwonił ostatni dzwonek, a ja tym razem czekając na kumpli, wyszedłem z nimi ze szkoły. Jeremy właśnie opowiadał o swojej lasce, z którą spędził upojną noc w wakacje, nie ukrywając zadowolenia. Niby nie widziałem w tym nic złego, ale wkurzał mnie moment kiedy stwierdzał, że wyrywał już lepsze. Skoro był taki zadowolony, mógłby trochę mniej narzekać.
- Luke, dawaj, lecimy zajarać. - Poinformował mnie Yaro, z którym udaliśmy się przed szkolną bramę.
- No i co myślisz o nowej? - Zapytał uśmiechnięty, wydmuchując z ust kłęby dymu.
- Hmm? - Zapytałem, jakby nie słysząc pytania.
- No o tej blondynie, co na nią wpadłeś. Ładniutka, co?
Zrobiło mi się trochę niezręcznie, rozmawiając o niej. Z jednej strony zrobiło mi się jej żal, że wpadła w oko Yar'emu, ale nie chciałem się też w to mieszać.
- Ty na poważnie? - Zapytałem, zaciągając się papierosem. - A ja wiem... Cicha jakaś. - Zgasiłem papierosa na murku, wydmuchując dym. - Taka... Nie w Twoim stylu. - Dodałem, spoglądając na godzinę w telefonie.
- Już od razu nie w moim stylu. Fajna dupa, jakaś bajera i jest moja.
Mimo tego głupiego stwierdzenia Davida, uśmiechnąłem się szeroko, klepiąc go po ramieniu.
- Tak, Yaro, wiem. Każda jest Twoja. - Zaśmialiśmy się, i ruszyliśmy w stronę mojego domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz